Kilka dni temu bawiłam się z moimi uczniami w eksperymenty. Na pierwszy rzut poszedł kompas. Sprawa bardzo prosta, a dla dzieciaków atrakcyjna. Poza tym bez problemu mógł eksperyment przeprowadzić każdy z uczniów, a materiały potrzebne do jego wykonania są ogólnie dostępne: igła, nitka, miseczka z wodą, magnes
Nitkę przywiązujemy do igły, na jej środku, namagnesowujemy ją (trzemy o magnes tylko w jednym kierunku) i wkładamy do wody. Igła powinna się ustawić na linii Północ-południe. I gotowe :)
Później testowaliśmy możliwości magnesu. Dzieci przyciągały nim różne rzeczy, sprawdzając, jakie materiały magnes przyciągnie, a jakich nie.
Następnie wrzuciliśmy do szklanki z wodą spinacz i przesuwaliśmy go po ściankach szklanki za pomocą magnesu. To zadanie uczniom najbardziej się podobało.
Polecam takie zabawy, bo to bardzo aktywizuje dzieci i jest dla nich atrakcyjne :)
Zapraszam na mojego bloga, na którym będę starała się opisać jak najwięcej moich pomysłów na pracę z małymi uczniami. Większość pomysłów będzie mojego autorstwa, jednak będzie mi bardzo miło, jeśli ktoś zechce podzielić się w tym miejscu swoimi propozycjami na prace plastyczne lub zabawy w klasie. Chciałabym, żeby ten blog był miejscem, gdzie nauczyciel przedszkola i I-III może znaleźć inspirację do zaplanowania ciekawych zajęć dla swoich uczniów.
piątek, 2 listopada 2012
wtorek, 23 października 2012
OK część 1.
Od paru tygodni biorę udział w internetowym szkoleniu dla nauczycieli na temat OK, czyli oceniania kształtującego. Zapisując się na kurs, byłam kompletnie zielona. Jednak zachęcona przez inne uczestniczki, zaczęłam szperać w necie i...jestem na etapie zaintrygowania. Jeszcze nie zachwytu, bo to za wcześnie :), ale im więcej czytałam, tym więcej chciałam wiedzieć. Nawet nie zauważyłam, jak wybiła pierwsze w nocy.
W poniedziałek zaczęłam, zgodnie z zadaniem na kursie wprowadzać OK do klasy. Wyjaśniłam uczniom, że od teraz będziemy się uczyć inaczej i że nauka ma być OK :) Sama nazwa niewiele im mówi, ale skrót OK bardzo im się spodobał.
Będę Wam opisywać moje postępy. Może to kogoś zachęci do zmian w sposobie pracy z uczniami. Ja już widzę po sobie, że to owocuje bardzo szybko również większa satysfakcją dla nauczyciela.
Ale powoli!
Na razie napiszę, jaką wprowadziłam do klasy pierwsza zmianę, zgodnie z OK. UCZNIOWIE NIE PODNOSZĄ RĘKI PO MOIM PYTANIU. Zszokowani? Ja byłam nieco skołowana. Oczami wyobraźni widziałam już wydzierające się do mnie dzieciaki i bałagan na lekcji, A jest wprost przeciwnie. Dzieci się nie zgłaszają, bo to nauczyciel sam decyduje, kogo zapyta. W dodatku, po zadaniu pytania, musi odczekać ok.minuty. Wydaje się stratą czasu, ale ja już widzę wiele plusów. Oto one:
- wszyscy uczniowie muszą brać aktywny udział w lekcji
- wszyscy muszą uważać, bo nie wiedzą, kiedy ich spytam :)
- wszyscy muszą zastanowić się nad odpowiedzią, bo nikt nie wie, na kogo trafi, ALE mają czas się zastanowić spokojnie (ok.1 minuty)
- w klasie cisza jak makiem zasiał (raj dla moich uszu! )
- słabi uczniowie udzielają nareszcie poprawnych odpowiedzi, bo w ciągu minuty zdążą ją wypracować w głowie :)
- "wyrywuski" ćwiczą cierpliwość
- mam większą szansę zapytać wszystkich
- widzę wszystkich uczniów, bo nikt mi nie macha ręką przed oczami
- nikt mi nie wybije oka palcem :D
Niby takie proste i oczywiste, ale jednak sama na to nie wpadłam wcześniej :)
Uczniowie na razie zareagowali optymistycznie, choć niektórym się nie podoba, że ich rzadziej teraz pytam. I tu kolejny plus- gdybym tego nie zmieniła, nie zauważyłabym, że pytam ciągle tą samą grupę dzieci, rzadko innych.
Jeśli ktoś jest zainteresowany i ma ochotę trochę poczytać, zachęcam do zajrzenia na ta stronkę:
http://www.ceo.org.pl/pl/ok
Jest tam wiele ciekawych artykułów i praktycznych porad na temat OK. Jeszcze przez wszystkie nie przebrnęłam, ale polecam :) Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało z sukcesem wprowadzić OK do końca.
W poniedziałek zaczęłam, zgodnie z zadaniem na kursie wprowadzać OK do klasy. Wyjaśniłam uczniom, że od teraz będziemy się uczyć inaczej i że nauka ma być OK :) Sama nazwa niewiele im mówi, ale skrót OK bardzo im się spodobał.
Będę Wam opisywać moje postępy. Może to kogoś zachęci do zmian w sposobie pracy z uczniami. Ja już widzę po sobie, że to owocuje bardzo szybko również większa satysfakcją dla nauczyciela.
Ale powoli!
Na razie napiszę, jaką wprowadziłam do klasy pierwsza zmianę, zgodnie z OK. UCZNIOWIE NIE PODNOSZĄ RĘKI PO MOIM PYTANIU. Zszokowani? Ja byłam nieco skołowana. Oczami wyobraźni widziałam już wydzierające się do mnie dzieciaki i bałagan na lekcji, A jest wprost przeciwnie. Dzieci się nie zgłaszają, bo to nauczyciel sam decyduje, kogo zapyta. W dodatku, po zadaniu pytania, musi odczekać ok.minuty. Wydaje się stratą czasu, ale ja już widzę wiele plusów. Oto one:
- wszyscy uczniowie muszą brać aktywny udział w lekcji
- wszyscy muszą uważać, bo nie wiedzą, kiedy ich spytam :)
- wszyscy muszą zastanowić się nad odpowiedzią, bo nikt nie wie, na kogo trafi, ALE mają czas się zastanowić spokojnie (ok.1 minuty)
- w klasie cisza jak makiem zasiał (raj dla moich uszu! )
- słabi uczniowie udzielają nareszcie poprawnych odpowiedzi, bo w ciągu minuty zdążą ją wypracować w głowie :)
- "wyrywuski" ćwiczą cierpliwość
- mam większą szansę zapytać wszystkich
- widzę wszystkich uczniów, bo nikt mi nie macha ręką przed oczami
- nikt mi nie wybije oka palcem :D
Niby takie proste i oczywiste, ale jednak sama na to nie wpadłam wcześniej :)
Uczniowie na razie zareagowali optymistycznie, choć niektórym się nie podoba, że ich rzadziej teraz pytam. I tu kolejny plus- gdybym tego nie zmieniła, nie zauważyłabym, że pytam ciągle tą samą grupę dzieci, rzadko innych.
Jeśli ktoś jest zainteresowany i ma ochotę trochę poczytać, zachęcam do zajrzenia na ta stronkę:
http://www.ceo.org.pl/pl/ok
Jest tam wiele ciekawych artykułów i praktycznych porad na temat OK. Jeszcze przez wszystkie nie przebrnęłam, ale polecam :) Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało z sukcesem wprowadzić OK do końca.
wtorek, 9 października 2012
Jesienny bukiet róż
Dawno tu nie zaglądałam, bo i weny na coś ciekawego brakowało. Ale dziś mnie córcia zmotywowała, namawiając na zrobienie bukietu róż z liści klonu. A w czwartek mam w planie zrobić podobne z moją klasą. Dobrze, że koło szkoły jest duuuużo klonów :)
Nie będę opisywać, jak je zrobić, bo w necie pełno takich tutków.
Nie będę opisywać, jak je zrobić, bo w necie pełno takich tutków.
środa, 15 sierpnia 2012
Pizza
Mało mnie tu, bo jak tylko pogoda dopisuje, wolimy siedzieć na placu zabaw. :)
Ale czasem trzeba coś zjeść, a że moje dzieciątka lubią grzebać w kuchni, często robimy sobie razem pizzę. Jeśli macie ochotę spróbować, zapraszam!
Przepis:
1/2 kostki drożdży
1 łyżka cukru
50 ml cieplej wody (nie gorącej!)
Wszystko mieszamy w wysokim kubeczku i odstawiamy na ok.15 minut w ciepłym miejscu
Do miski wsypujemy 350 g mąki, 1 łyżkę oliwy z oliwek, 200 ml ciepłej wody (ja zawsze biorę kubek wody i część wlewam do drożdży, a resztę do miski- tak na oko), 1 łyżka soli- mieszamy. Po wyrośnięciu drożdży dolewamy je do miski z resztą składników, dobrze mieszamy, chwilkę gnieciemy rękami i wykładamy na posmarowana olejem blaszkę. Ciasto jest klejące i glajdowate. Takie ma być :)
No i teraz już wystarczy posmarować sosem pomidorowym (ja mieszam w miseczce przecież, oliwę, bazylię, zioła prowansalskie i szczyptę cukru), położyć ulubione składniki i posypać serem.
Pieczemy w 150 stopniach około 20 minut. Pycha!!!!
Ale czasem trzeba coś zjeść, a że moje dzieciątka lubią grzebać w kuchni, często robimy sobie razem pizzę. Jeśli macie ochotę spróbować, zapraszam!
Przepis:
1/2 kostki drożdży
1 łyżka cukru
50 ml cieplej wody (nie gorącej!)
Wszystko mieszamy w wysokim kubeczku i odstawiamy na ok.15 minut w ciepłym miejscu
Do miski wsypujemy 350 g mąki, 1 łyżkę oliwy z oliwek, 200 ml ciepłej wody (ja zawsze biorę kubek wody i część wlewam do drożdży, a resztę do miski- tak na oko), 1 łyżka soli- mieszamy. Po wyrośnięciu drożdży dolewamy je do miski z resztą składników, dobrze mieszamy, chwilkę gnieciemy rękami i wykładamy na posmarowana olejem blaszkę. Ciasto jest klejące i glajdowate. Takie ma być :)
No i teraz już wystarczy posmarować sosem pomidorowym (ja mieszam w miseczce przecież, oliwę, bazylię, zioła prowansalskie i szczyptę cukru), położyć ulubione składniki i posypać serem.
Pieczemy w 150 stopniach około 20 minut. Pycha!!!!
sobota, 30 czerwca 2012
Wakacyjne krajobrazy na...gazie :)
I wcale nie upiłam moich uczniów. Ale żeby ich prace nie były nudne, tym razem malowaliśmy na kartce, na której przykleiliśmy wcześniej 4 warstwy gazy. A potem pozostało już tylko malowanie w odpowiedni sposób. Bo ciągnąć pędzel po gazie, dzieciaki odklejały ją od kartki. Musieli robić "paćki". Bardzo im się podobało i malowali z dużym zaangażowaniem.
A oto efekty naszej pracy:
kartka z przyklejoną gazą
w trakcie malowania
gotowe prace (prawie gotowe, bo na końcu dorobiliśmy ramki z tektury. Niestety, nie obfociłam ich już)
A oto efekty naszej pracy:
kartka z przyklejoną gazą
w trakcie malowania
gotowe prace (prawie gotowe, bo na końcu dorobiliśmy ramki z tektury. Niestety, nie obfociłam ich już)
środa, 27 czerwca 2012
Przyborniki dla tatusiów
Trochę po czasie, ale ciągle nie mogę się zorganizować lepiej. Cierpię na chroniczny brak czasu niestety. Ale udało mi się wygospodarować chwilunię na wrzucenie fotek przyborników, które zrobili pod moim okiem moi uczniowie. Z okazji Dnia Ojca.
W ruch poszły puszki po groszku. To tak w ramach recyclingu :)
W ruch poszły puszki po groszku. To tak w ramach recyclingu :)
czwartek, 21 czerwca 2012
Mniszki
Spokojnie, nie przeniosłam się do zakonu :)
Za to odwiedziłam dzisiaj po raz kolejny,z kolejną klasą to ciekawe miejsce. I po raz kolejny byłam zachwycona. Zresztą, od mojej ostatniej wizyty pojawiło się tam kilka nowych rzeczy.
W Mniszkach bowiem znajduje się skansen starych zawodów. Jest to mała miejscowość, do której zapukało ogromne bezrobocie. Ludzie zamiast siedzieć na zasiłku postanowili działać i założyli muzeum w starym dworku. Ale żebyście sobie nie myśleli- tam panuje pełen profesjonalizm. W czasie zwiedzania można się wiele nauczyć. Przewodnicy są niesamowici i naprawdę przenoszą dzieciaki w przeszłość. Opowiadają tak barwnie, że aż pozazdrościłam mojej pani przewodnik, że dzieciaki słuchają jej z otwartymi buziami. Oj, żeby tak na moich lekcjach.... :)
Żeby więcej nie zanudzać, kilka konkretów i zdjęć z udziałem mojego osobistego dziecka, które się załapało na wycieczkę :)
- na miejscu pyszna herbatka i czasem ciasto (chyba zależy od wybranej opcji)
- możliwość zorganizowania ogniska z kiełbaskami
- czas tam leci jak szalony. Zwiedzaliśmy od 9 do 13 i nie wiem kiedy to zleciało. Dzieci ani trochę znudzone.
- atrakcyjne warsztaty- wyplatanie z wikliny, lepienie z gliny
- lepiej umówić się z nimi od razu niż przez biuro podróży
Gdyby ktoś był zainteresowany, to tu jest link do ich strony
Mniszki
I foteczki:
warsztaty wikliniarskie. W efekcie powstał śliczny wóz, który tatuś dostanie w sobotę z bluszczem w środku.
warsztaty garncarskie. Wazonik też dla tatusia. Ma w sobotę również urodziny, więc niech mu będzie :)
a tu już z wizyty w samym muzeum- dzieci poznają pracę praczki. Juli przypadła rola wirówki :)
i jeszcze pracownia kowala
i sala lekcyjna :)
Ja serdecznie polecam!
Za to odwiedziłam dzisiaj po raz kolejny,z kolejną klasą to ciekawe miejsce. I po raz kolejny byłam zachwycona. Zresztą, od mojej ostatniej wizyty pojawiło się tam kilka nowych rzeczy.
W Mniszkach bowiem znajduje się skansen starych zawodów. Jest to mała miejscowość, do której zapukało ogromne bezrobocie. Ludzie zamiast siedzieć na zasiłku postanowili działać i założyli muzeum w starym dworku. Ale żebyście sobie nie myśleli- tam panuje pełen profesjonalizm. W czasie zwiedzania można się wiele nauczyć. Przewodnicy są niesamowici i naprawdę przenoszą dzieciaki w przeszłość. Opowiadają tak barwnie, że aż pozazdrościłam mojej pani przewodnik, że dzieciaki słuchają jej z otwartymi buziami. Oj, żeby tak na moich lekcjach.... :)
Żeby więcej nie zanudzać, kilka konkretów i zdjęć z udziałem mojego osobistego dziecka, które się załapało na wycieczkę :)
- na miejscu pyszna herbatka i czasem ciasto (chyba zależy od wybranej opcji)
- możliwość zorganizowania ogniska z kiełbaskami
- czas tam leci jak szalony. Zwiedzaliśmy od 9 do 13 i nie wiem kiedy to zleciało. Dzieci ani trochę znudzone.
- atrakcyjne warsztaty- wyplatanie z wikliny, lepienie z gliny
- lepiej umówić się z nimi od razu niż przez biuro podróży
Gdyby ktoś był zainteresowany, to tu jest link do ich strony
Mniszki
I foteczki:
warsztaty wikliniarskie. W efekcie powstał śliczny wóz, który tatuś dostanie w sobotę z bluszczem w środku.
warsztaty garncarskie. Wazonik też dla tatusia. Ma w sobotę również urodziny, więc niech mu będzie :)
a tu już z wizyty w samym muzeum- dzieci poznają pracę praczki. Juli przypadła rola wirówki :)
i jeszcze pracownia kowala
i sala lekcyjna :)
Ja serdecznie polecam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)