czwartek, 29 lipca 2010

hokej w lesie

Tak, tak, dobrze widzicie- w lesie tez można grać w hokeja. A ile przy tym uciechy. Widziałam osobiście, Co prawda, nie grałam, ale od samego patrzenia robiło się wesoło :)
Zabawę można przeprowadzić również na boisku szkolnym czy też w ogródku. Bez lodowiska :)
Już opisuję szczegóły.
Do zabawy sa potrzebne:
- duży kawałek brezentu
- mopy- po jednym na uczestnika
- wiadra z wodą
- mydło w kostce

Brezent lub gruba folia spełnia rolę boiska- lodowiska. Uczestnicy wchodzą na nie boso. Każdy trzyma w ręce mopa. Zadanie obu drużyn polega na tym, by trafić krążkiem- w tej roli mydło do bramki - wyznaczają ja wiadra, pełniące podwójną rolę. Przed rozpoczęciem gry należy bowiem boisko obficie zlać wodą :) Zabawa murowana. Widziałam to w wersji dla zuchów, ale jestem przekonana, że dorośli bawiliby się równie dobrze :)

poniedziałek, 26 lipca 2010

Kreatywne łapki

Jakiś czas temu bawiłam się z Julką w jej ulubioną zabawe farbami- odbijanie łapek. Samo w sobie zrobiło się już nudne, bo ciągle to robimy :) I nagle przyszedł mi do głowy pomysł, jak nasza zabawe uatrakcyjnić, a przy okazji rozwinąć trochę kreatywnośc mojego maluszka. I tak oto powstały łpakowe obrazki :)

  Oto one:
 słoń

jeż

zestaw łapek (nie wiedzieć czemu królewna nie chciał wystąpić sama. Drugi zestaw tez nie chciał się tu pokazać.Trudno. )


poniedziałek, 12 lipca 2010

tęczowe okna

Jakiś czas temu moje dzieciaczki  (uczniowie, nie moje własne :) )zrobiły superaśne tęcze.
Dałam im celofan i farby plakatowe. Podzieliłam na 3-osobowe grupy. Na tablicy wypisałam kolory tęczy w kolejności: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, fioletowy. Następnie w grupach dzieci malowały sobie rączki farbą i odbijały je w kształt łuku- najpierw dziecko z czerwona dłonią, potem to z pomarańczowa i tak dalej. Fioletowa dłoń była oczywiście najmniejsza :) Farby dałam tylko w kolorach podstawowych. Otrzymanie zielonego, pomarańczowego, czy fioletowego było wyzwaniem dla nich.  I utrwaleniem wiedzy o kolorach :)
Gotowe prace powiesiłam na oknie. Wyglądają ślicznie i wesoło. Jedyny minus- farba się sypie.
Myślałam też o malowaniu na celofanie farbami do szkła lub akrylowymi, ale jakoś zabrakło mi czasu, żeby je jechać kupić. W przyszłości spróbuję.



niedziela, 11 lipca 2010

Tym razem pomidor

Czyli rzecz będzie o grach i zabawach słownych dla maluchów i nie tylko.

Julcia ma 3,5 roku i ostatnio uwielbia różne zabawy słowne. Szczególnie jak się nudzi. A że ona nudzi się nawet w drodze na plac zabaw (idziemy tam 5 minut :) ), to po drodze tez musimy się w coś bawić. I mamy kilka swoich ulubionych takich cosiów, którymi chętnie się z wami podzielę.

Pomidor
Stary, oklepany, wszystkim znany, ale nada bawi. Zasady u nas uległy nieznacznej modyfikacji, bo mała nie jest w stanie się nie śmiać przy zabawie, więc chodzi tylko o to, żeby się pilnować i udzielać tylko jednej odpowiedzi na zadane pytania- pomidor. Śmiechu przy tym co nie miara, no bo tatuś ma na imię pomidor,  a na głowie rośnie pomidor, a na nogach ma ubrane pomidory :D

Coś się tu nie zgadza
To lubię nawet ja, chociaż moja rola jest zawsze taka sama- układanie historyjek :) No więc polega to na tym, że coś opowiadam, a Julka mnie poprawia, jeśli coś się nie zgadza. Oczywiście nie zgadzać się tu musi co druga rzecz, bo inaczej nie ma zabawy :) Np. przechodząc przez przejazd tramwajowy mówię do Julki "Daj mi rączkę, żeby cię samolot nie przejechał" (powinno być przeleciał, ale to na szczęście dla niej jeszcze zbytnia abstrakcja :D). Ona od razu mnie poprawia "mamusiu, nie samolot tylko tramwaj". Chwilę później mówię "zobacz, jaki fajny prosiaczek". Ona mnie poprawia "szczeniaczek, mamusiu" i tak dalej. Potrafi się tak bawić dobrą godzinę (przydatne w podróży).

To jest też fajna zabawa w klasie. Można w tej sposób utrwalać wiedzę z jakiegoś zakresu, lub sprawdzić jak dzieci uważały na zajęciach. Ja moim uczniom puszczałam codziennie przy śniadanku bajki z płyty (bajki z Ramą- ok. 10 minut każda), a potem często w taki sposób sprawdzałam, czy uważnie słuchali- opowiadałam tę sama bajkę, ale zmieniałam fakty. Moi uczniowie bardzo to lubili.

Zagadki
W Wisełce jest długa droga na plażę jak na 2,5 latkę, więc codziennie dwa razy obowiązkowo zaliczaliśmy zabawę w zagadki. Najpierw ja zadawałam, potem córcia. I w twej drugiej wersji było naprawdę śmiesznie czasami. Srawdźcie ze swoimi dziećmi, czy dacie rade odgadnąć ;)

Kto pierwszy zobaczy
Idealna zabawa do samochodu czy pociągu. Ogłaszałam- kto pierwszy zobaczy np. czerwony samochód, ten wygrywa. Oczywiście zazwyczaj córcia wygrywała, bo tylko wtedy była radocha z zabawy.

Hm, chciałam opisać więcej naszych zabaw, ale ktoś mi zaczyna płakać, że śpiący, więc muszę uciekać.

środa, 7 lipca 2010

ósemkowe motylki

W poprzednim roku szkolnym (bo ten cały przesiedziałam w domu ze względu na ciążę i macierzyński) zrobiłam z moimi potworkami motylki, na bazie ósemek Dennisona.


Instrukcja działania ;)
 Najpierw rozdałam każdemu uczniowi 2 z prostokąty kolorowego bloku technicznego. Cięte " na oko"- każda kartka poziomo na 3 części.
Dzieci rysowały na nich pastelami leniwe ósemki do muzyki Dziamskiej- raz lewą, raz prawą rączką, raz obydwiema naraz- według moich poleceń. Następnie obie ósemki musieli wyciąć, ale tak, żeby  ich nie rozciąć . Potem z czarnego prostokąta wycinali tułów motyla i podklejali skrzydełka z ósemek. Praca w sumie szybka ( ok.30 minut), twórcza, integrująca obie półkule, związana z plastyką i muzyką. Dzieciakom bardzo się podobało

A oto efekty: (słabo wyszło, bo wisiały na oknie)